Po tygodniu pracy, nauki i jesiennego czasu spędzanego głównie w pomieszczeniach miło jest wyjść do ogrodu i "porobić" coś razem. Oczywiście kluczem do zachęcenia dzieci jest podsunięcie im odpowiedniego pomysłu. Mąż rzucił przy śniadaniu hasło: "Mam dla Was zadanie surwiwalowe" (w naszym domu jest kilka fanek technik przetrwania i radzenia sobie w prymitywnych warunkach).
Podekscytowane dzieci z entuzjazmem posprzątały ze stołu i w mig były gotowe do wyjścia. Na tarasie wylądował cały dostępny ekwipunek. Zadanie brzmiało: "rozpal ogień i spróbuj zrobić herbatę z tego co znajdziesz w ogrodzie".
Dla utrudnienia można było wybrać tylko dwa przedmioty. Wybór padł na krzesiwo i menażki. Zaczęło się zbieranie rozpałki: trawa, suche byliny i obowiązkowo kora brzozowa. Po pewnym czasie i z pomocą taty udało się rozpalić ogień. Potem przyszedł czas na poszukiwanie składników do herbaty. I tu, naprawdę byłam zaskoczona, ile różnych składników można o tej porze znaleźć w ogrodzie. Po pierwsze mięta (choć dzieci za nią nie przepadają), melisa, igły sosnowe (podobno zawierają witaminę C), liście malin i poziomek, aronia, owoce pigwowca i jedna kulka żurawiny. Sporządzono trzy wersje smakowe. Wszystkie nadawały się do wypicia, a wg dzieci były przepyszne:) To był dobry sposób na spędzenie wolnego, sobotniego dopołudnia w ogrodzie, nawet przy niesprzyjającej pogodzie. Polecam:)
Podekscytowane dzieci z entuzjazmem posprzątały ze stołu i w mig były gotowe do wyjścia. Na tarasie wylądował cały dostępny ekwipunek. Zadanie brzmiało: "rozpal ogień i spróbuj zrobić herbatę z tego co znajdziesz w ogrodzie".
Dla utrudnienia można było wybrać tylko dwa przedmioty. Wybór padł na krzesiwo i menażki. Zaczęło się zbieranie rozpałki: trawa, suche byliny i obowiązkowo kora brzozowa. Po pewnym czasie i z pomocą taty udało się rozpalić ogień. Potem przyszedł czas na poszukiwanie składników do herbaty. I tu, naprawdę byłam zaskoczona, ile różnych składników można o tej porze znaleźć w ogrodzie. Po pierwsze mięta (choć dzieci za nią nie przepadają), melisa, igły sosnowe (podobno zawierają witaminę C), liście malin i poziomek, aronia, owoce pigwowca i jedna kulka żurawiny. Sporządzono trzy wersje smakowe. Wszystkie nadawały się do wypicia, a wg dzieci były przepyszne:) To był dobry sposób na spędzenie wolnego, sobotniego dopołudnia w ogrodzie, nawet przy niesprzyjającej pogodzie. Polecam:)