Bukiet z własnego ogrodu


Lubię mieć kwiaty na stole w jadalni.  Nie tylko od święta, ale tak po prostu, na co dzień. Zimą zastępują je wianki za świecami i świąteczne dekoracje, ale kiedy na dworze pojawiają się pierwsze krokusy i przebiśniegi mam ochotę na coś świeżego w wazonie. Na początek są to kwitnące gałązki forsycji, porzeczki krwistej lub drzew owocowych. Później robi się ciepło i tulipany rozpoczynają sezon na stole. Odkąd mój ogród zarósł, nie liczę już kwiatów na rabacie a zerwanie kilku sztuk do bukietu nie szkodzi ogólnemu wrażeniu.  Dlatego znoszę te piękności do domu i delektuję się nimi cały dzień.
Na mnie działa to kojąco. Łagodnieję na widok kwiatów:) W poprzednich latach przynosiłam piwonie, róże, astry, jarzmianki, przywrotniki itp. Ale teraz pójdę na całość i wysieję kwiaty jednoroczne, które długo utrzymują świeżość w wazonie. Natchnęła mnie głównie Rachel de Thame, która od pewnego czasu namawia do tego anglików. Niestety część kwiatów wymaga siewu w rozsadnik i późniejszego pikowania. To prosty  i tani sposób, choć wymaga trochę czasu i cierpliwości. Ponieważ zwykle brakuje mi ich obu,  pikowanie ograniczę do minimum. To co można wysieję wprost do gruntu. Kupiłam już nasiona, podzieliłam je na te, które muszę (niestety) wysiać do inspektu i takie, które szczęśliwie trafią wprost do gruntu. W pierwszej grupie znalazły się: lwie paszcze, dzwonki irlandzkie i kleoma ciernista. Druga grupa to kolorowe groszki pachnące, ostróżki, kosmosy, cynie daliowe, czarnuszki,  słoneczniki i koper ozdobny. Czy ich uprawa okaże się kłopotliwa i czy będą z nich piękne bukiety?  Zobaczymy, będę relacjonować. Na zachętę znalazłam jakiś ubiegłoroczny bukiet:)

Przywrotnik, tamaryszek, jarzmianki i drakiew w roli głównej